środa, 31 lipca 2013

Rozdział VIII

        Monica zeszła po schodach do Pokoju Wspólnego. Zauważyła, że Harry w pośpiechu przechodzi przez dziurę za portretem Grubej Damy. Ostrożnie ruszyła za nim, modląc się aby nikt nie dołączył się do niej, myśląc, że zmierza w kierunku Wielkiej Sali. Przez chwilę odetchnęła z ulgą, widząc Pottera kierującego się na wspaniałą ucztę. Jednak nadzieja szybko zniknęła. Zatrzymała się na chwilę w Sali Wejściowej, ukrywając się za jedną z nielicznie stojących tam zbrój chyba z okresu średniowiecza. Bliznowaty rozglądał się czy nikt nie widzi gdzie się udaje. Szybko zbiegł po schodach w kierunku lochów Snape. Blackówna podążyła za nim, co raz bardziej obawiając się tego co ma się stać. Nie wiedziała też czy będzie się miała tam gdzie ukryć. W tym samym momencie Stworek jakby czytając jej w myślach objął ją swoim czarem zwodzącym.
        Harry denerwował się. Do głowy ciągle dobijała się mu myśl, że może to jakiś głupi dowcip Draco. Nerwowo spoglądał na zegarek mając nadzieję, że jego krewny się szybko pojawi. Przecież uczta pewnie się już zaczęła. Stojąc tak w zamyśleniu oparty o ogromne drewniane drzwi lochu usłyszał stukot obcasów na posadzce. W świetle drgającej pochodni zobaczył wysokiego mężczyznę w czarnej pelerynie.
                                                                       ***
         Nareszcie go poznam. Będę mógł zrealizować swoje plany. Moja krew. Moje dziedzictwo. Tylko, żeby nikt nie wszedł nam w drogę. Tak długo na to czekałem. Mam nadzieję, że Dumbledore dał się wmanewrować. Jeszcze tylko parę kroków i cel będzie mój. Syriusz nigdy go nie dostanie. On zawsze będzie Potterem nie Blackiem.
                                                                      ***
        Dumbledore siedział w swoim gabinecie. Opierał łokcie o wypolerowany blat mahoniowego biurka. Stykając dwa palce na wysokości oczu myślał o wszystkim czego się dziś dowiedział. Nie wiedział czemu, ale wszystkie te wiadomości wydały mu się fałszywe. Nie mógł jednak dopasować tego, do żadnego klucza. Drzwi jego gabinetu otworzyły się z hukiem. Stanął w nich Syriusz Black. Jego długie czarne włosy były związane jakąś gumką. Twarz miał wykrzywioną w grymasie złości. Usiadł w jednym z foteli naprzeciwko dyrektora.
      - Myślałem o tym co mi napisałeś. Musimy mu powiedzieć zanim będzie za późno- krzyknął Łapa.
      - Nie Syriuszu, nie możemy- Albus odpowiedział mu spokojnym głosem.
      - Albusie nie rozumiesz, on zabił moją ukochaną Kate. Teraz zabierze mi syna- gość trząsł się ze złości.
      - To nie jest Twój syn z krwi i kości, pamiętaj o tym. Po za tym doszły mnie słuchy, że Barty już nie przebywa w Hogsmeade- Profesor starał się go uspokoić.
     - Nawet jeśli nie jest moim biologicznym synem to i tak nie pozwolę, by ta czarna owca z rodu Potterów dotknęła chłopaka- zdawało się, że nic nie zdoła go uspokoić.
      - Ja też tego nie chcę, dlatego śledzę jego każdy krok- właściciel gabinetu, nie dzielił się z Wąchaczem swoimi obawami. Wiedział, że na pewno go to nie uspokoi.
      - A teraz Syriuszu jeśli chcesz posiedź tu chwilę i się uspokój, ja muszę udać się na ucztę. Dziś Noc Duchów. Chyba pamiętasz- uśmiechnął się do niego i skierował się do wyjścia. Syriusz siedział jednak niewzruszenie w fotelu. Coś mu się nie podobało w zachowaniu jego byłego mentora. A poza tym ten dziań po raz pierwszy miał spędzić sam. W tle odezwał się nagle głos jego prapradziadka Fineas Nigellus Black.
     - Ja bym mu nie wierzył, na 2 minuty przed Twoim pojawieniem nie był tak spokojny- powiedział mu dziadek zadziornym głosem.
    - Dyrektorze informuj mnie o wszystkim co ma związek z Harrym, sam albo poprzez inne portrety w domu- polecił mu Syriusz.
    - Dla wspaniałego i mężnego rodu Blacków wszystko- uśmiechnął się z przekąsem. Syriusz podszedł do prostego kominka, który zupełnie nie pasował do bogatego wystroju pokoju. Wyjął z kieszeni pudełeczko z zielonym proszkiem, wrzucił garść w płomienie. Stając pośrodku paleniska powiedział donośnym głosem „Grimmauld Place 12” i zniknął pozostawiając gabinet za sobą.
                                                                    ***
       Ron siedział już w Wielkiej Sali. Rozglądał się nerwowo szukając swoich przyjaciół. Nie zwracał nawet uwagi na tak wyczekaną przez niego złotą zastawę. Kiedy jadalnia zaczęła wypełniać się uczniami był już poważnie zaniepokojony. Przecież Harry i Monica nigdy nie ominęli by tak wspaniałej uczty jak dzisiaj. Jego bracia opowiadali, że jest nawet lepsza niż ta w Boże Narodzenie. Drzwi zatrzasnęły się za ostatnimi uczniami, a po nich ani śladu. Wesley pomyślał, że może Granger znów odbiło i tym razem zaatakowała nie tylko blondynkę ale też szatyna. Zobaczył ją siedzącą kilka krzeseł dalej obok Percy'ego.
      - Co TY wariatko znów im zrobiłaś?- zaczął krzyczeć na Hermionę.
      - O co Ci do jasnej cholery chodzi?- dziewczyna spojrzała na Rudzielca z zaskoczeniem.
      - Mów co zrobiłaś Monic i Harremu. Nie ma ich tutaj i wiem, że znów Ty za tym stoisz- chłopak nie dbał o to, że wszyscy mu się przyglądają.
      - Nic nikomu nie zrobiłam, nie wiem o co Wam wszystkim chodzi- wstała patrząc ze złością na kolegę.
      - Nie udawaj idiotki, wtedy zaatakowałaś Monic, teraz pewnie znów to zrobiłaś. Co teraz nie jesteś już zazdrosna o Malfoya tylko o Pottera- darł się na nią rozpryskując wszędzie ślinę. Nie zauważył nawet wejścia Dumbledora do sali. Ten zaś z niepokojem obserwował tą scenę. Rozejrzał się po sali i nie zauważył dwójki tak ważnych uczniów. Szybko skierował swoje kroki w kierunku kłócących się.
     - Nie kocham się ani w debilu Draco ani w sławnym Harrym- Brązowowłosa była już bliska płaczu, co trochę utemperowało atakującego.
      - Co tu się dzieje?- wtrącił się Dyrektor.
      - Ronald Wesley oskarża mnie o skrzywdzenie Monic Black i Harrego Pottera, a ja naprawdę nic im nigdy nie zrobiłam- dziewczyna zaczęła już płakać.
     - Ronaldzie czemu twierdzisz, że panienka Granger zaatakowała Twoich przyjaciół- Dumbledore starał się być spokojny.
      - Bo ich tu nie ma a uczta zaczęła się 30 minut temu- odpowiedział cicho obawiając się Profesora.
      - Zaraz ich poszukamy i wiedz, że Twoja koleżanka nie ma nic wspólnego z ich zaginięciem- odwrócił się na pięcie i skinieniem palca przywołał Severusa.
                                                                       ***
         Mężczyzna zbliżał się powoli do chłopaka. Kiedy podszedł bliżej najbliższa lampa oświetliła jego twarz. Była pokryta siecią delikatnych zmarszczek. Oczy zdawały się odległe. Miały kolor niebiesko- zielony. Jego włosy były kruczoczarne, sterczące pod każdym kątem jak Harremu. Nie nosił jednak okularów. Uśmiechnął się delikatnie do siostrzeńca ukazując rząd lekko nierównych pożółkłych zębów. Młody Potter nie miał wątpliwości, że z nowo przybyły jest jego rodziną.
      - Witaj Harry, chyba nigdy Ci o mnie nie wspominano. Jestem Barty Potter. Jestem bratem Twojego ojca- podał zaskoczonemu chłopakowi rękę.
      - Nie, zawsze myślałem, że mam tylko Dursleyów- Bliznowaty odwzajemnił uścisk dłoni.
      - Nie pozwolono mi się Tobą zająć, ale teraz Ty możesz zdecydować czy chcesz abym znów się Tobą zajął-spojrzał wyczekująco na bratanka.
      - Przepraszam Pana ale nic o Panu nie wiem, więc jaką mam pewność, że jest Pan tym za kogo się podaję- W Gryfonie wzbudziła się czujność.
      - Po pierwsze nie pan tylko Wujek albo Barty, a po drugie choć Ci pokażę- złapał chłopaka za ramię, wciągnął do gabinetu Snape. Wskoczył do kominka i zniknął wraz z Chłopcem Który Przeżył.
       Monica i Stworek nie zdążyli zareagować, wszystko wydarzyło się tak szybko. Kiedy skrzat ściągnął z nich zaklęcie zwodzące. Parę sekund później po schodach wiodących do lochu zbiegli Dumbledore i Severus. Zauważyli płaczącą dziewczynkę w towarzystwie jej służącego.
      - Co Tu robisz i co się stało Black- Snape szarpnął ją za ramię, okręcając w swoim kierunku.
      - Severus uspokój się- upomniał go Albus.
      - Panie Dyrektorze, ja śledziłam Harrego, bo dostał jakiś tajemniczy list i nie chciał powiedzieć o nim prawdy. Pojawił się tu jakiś człowiek. Przedstawił się jako jego wujek. Barty Potter. Złapał go za rękę i zniknął w kominku pana Snape- wytłumaczyła wszystko co stało się od rana. Łzy płynęły po jej policzkach.
     - Stworku, szybko donieś Syriuszowi co się stało. Niech zaraz pojawi się u mnie- zwrócił się do skrzata domowego, a ten aportował się z trzaskiem.
     - A Ty moja panno pójdziesz teraz do Skrzydła Szpitalnego, tam spotkasz Ronalda Wesleya, ale nie mów mu na razie nic- dziewczynka nie śmiała sprzeciwiać się woli dyrektora. Jednak śmiertelnie martwiła się o swojego przyjaciela.



                                                        

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział VII

Zbliżała się Noc Duchów. W zamku można było odczuć przyjemne napięcie wywoływane przez zbliżającą się wielką ucztę. W poranek tego święta uczniowie wchodząc do Wielkiej Sali zauważyli wspaniałe dekoracje. Pod ścianami znajdowały się szkielety ubrane w czarne szaty uczniów Hogwartu. Zamiast zwykłych białych świec nad stołami unosiły się czarne i czerwone świece. Wokół nich latały nietoperze. Pod ścianami ustawiono ogromne dynie wyhodowane przez Hagrida z powykrzywianymi minami i drgającym w środku blaskiem ognia. Nowi uczniowie z przejęciem rozglądali się po sali. Wielu z nich po raz pierwszy widzieli żywe nietoperze. Kiedy usiedli przy stole Ron mruknął rozczarowany bo spodziewał się tej pięknej złotej zastawy, a zamiast niej zobaczył zwykła białą, której używali każdego dnia. Rozpoczęli jedzenie śniadania kiedy do sali poprzez sufit sfrunęło mnóstwo sów. Ku zdziwieniu Harrego wylądowała przed nim jego biała sowa Hedwiga. Z dumą wyciągnęła nóżkę do której przywiązany był list. Spodziewał się, że Hagrid do niego napisał w sprawie jakieś herbatki albo tym podobnego zdarzenia. Biorąc list do ręki zobaczył na nim nie znaną mu pieczęć z trójkątem i różdżką. Szybko rozerwał lak i rozwinął pergmin. Napisany był nierozpoznawalnym charakterem pisma.
Witaj Harry. Pewnie nigdy nie powiedziano Ci kim jestem. Wiedz jednak, że oprócz koszmarnej Petunii masz jeszcze rodzinę, która kocha Cię najbardziej na świecie i chce abyś wrócił do nas. Spotkajmy się podczas dzisiejszej uczty w lochach obok sali Snape. Tylko nie wspominaj nikomu o liście i spotkaniu. Najlepiej zaraz go zniszcz.
Nie mogę się doczekać naszego spotkania.
  • Kto do Ciebie napisał?- zapytała z ciekawością Monic.
  • Hagrid chciał żebyśmy jutro wpadli na herbatkę- nie wiedział czemu postępuje jak każe mu nieznany autor listu. Ale myśl, że marzenia jego dzieciństwa o posiadaniu innych krewnych niż Dursleyowie była dla niego bardzo atrakcyjna. Ron nawet nie zauważył, że jego najlepszy przyjaciel pogrążył się w marzeniach, siedząc z zamglonym wzrokiem. Jednak Monic coś nie pasowało. Nigdy nie widziała, żeby Potter zachowywał się tak po zaproszeniu na podwieczorek. Chciała ukradkiem przeczytać ten list. Niestety ciekawskość i chęć łamania zasad odziedziczyła po swoim ojcu, który razem z Jamsem Potterem śnił się woźnemu Filchowi po nocach jako najgorszy koszmar. Zauważyła jednak, że list płonie na talerzyku pod stołem. To wzbudziło jej czujność

                                                                    ***
Popołudnie minęło niezwykle szybko. Harry nawet się nie obejrzał kiedy minęła transmutacja i zaklęcia. Udał się szybko do Wieży Gryffindoru mając nadzieję uciec zanim Ron go dogoni i będzie musiał go okłamać. Nie wiedział jednak, że nie tylko on nie planował iść dziś na ucztę. Młoda Blackówna ostrożnie szła za nim do Pokoju Wspólnego, zastanawiała się czemu tak szybko i samotnie do niej wraca. Kiedy Bliznowaty zniknął w swoim dormitorium, ona wbiegła do swojego. Otworzyła z rozmachem wieko pięknego, inkrustowanego srebrem kufra. Wyjęła z niej najcenniejszą rzecz swojego ojca. Mapę Huncwotów. Była to mapa Hogwartu którą Syriusz wraz z przyjaciółmi stworzył, gdy byli w szkole. Ostrożnie rozejrzała się po pokoju. Znajdowało się tam 6 łóżek. Każde z ładnymi drewnianymi kolumienkami zdobionymi przez lwy i zakrywane przez czerwone aksamitne kotary. W pomieszczeniu nie było nikogo. Stuknęła różdżką w pergamin mówiąc „ Uroczyście knuje coś niedobrego”. Na skrawku papieru zaczęły pojawić się litery układające się w słowa „ Panowie Lunatyk, Gilzdogon, Łapa i Rogacz,zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
mają zaszczyt przedstawić MAPĘ HUNCWOTÓW”
. Dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie ojca w latach szkolnych. Upewniając się, że nikt nie zbliża się do pokoju powiedziała – Stworku czy mógłbyś tu przybyć- nagle wśród ciszy dało się usłyszeć trzask i pojawił się jej skrzat domowy.
  • Pani wzywała- Zapytał schylając się nisko, łaskocząc ją spiczastymi uszami.
  • Tak Stworku, chce żebyś mnie teraz nie opuszczał, jednak stań się niewidzialny. Tu dzieje się coś złego- popatrzyła w jego stare i okrągłe oczy.
  • Może powinniśmy poinformować ojca Panienki?- zapytał, mając na uwadze słowa Syriusza by o wszystkim mu donosić.
  • Nie, ojciec nie może wiedzieć- spojrzała na niego wyzywająco. Stworek nie mając nic do dodania stał się niedostrzegalny dla ludzkich oczu i ruszył za swoją Panią.

                                                               ***

Syriusz miotał się po salonie. Zszokowała go wiadomość, że zabójca jego żony znów jest na wolności. A jeszcze bardziej bolało go, że szukał Harrego i prawdopodobnie będzie chciał go przekabacić na swoją stronę. Kiedy tak krążył od rodzinnego gobelinu do okna usłyszał cichy pisk i zobaczył czerwone pióro feniksa i list. Charakter pisma należał do Dumbledora. „ Widziano Bartego w Trzech Miotłach. Jest bliżej celu niż myśleliśmy”. Ręce mu się trzęsły, kiedy czytał tą krótką notkę, widocznie pisaną w wielkim pośpiechu. Usiadł z ciężkim sercem na zielonej kanapie. Przez chwilę przemknęła mu w głowie myśl, że może w końcu po 12 latach powinien zmienić wystrój domu na mniej Czysto Krwisty ( :) ). Jednak szybko odrzucił tę myśl bo była nie na miejscu. Chociaż po chwili sam już nie wiedział. W końcu Kate chciała to zrobić jak tylko jej mąż zostanie pełnoprawnym aurorem. Ale od tych wydarzeń minęło już tyle lat. Przez cały ten czas starał się o tym nie myśleć. Starał się żyć dla Monic i jej szczęścia. Teraz jednak gdy jeden z oprawców jego ślicznej ukochanej był na wolności wszystkie wspomnienia i ich wspólne marzenia powróciły. Teraz ten gnojek chce odebrać mi drugie dziecko.

Patronus #2

Przepraszam za zwłokę, ale urządzenie się w nowym miejscu zajmuje trochę czasu. Obiecuję, że nowy rozdział pojawi się najpóżniej jutro. Mam nadzieję, że nie znużyło Was oczekiwanie.
Pozdrawiam MJ :)

sobota, 6 lipca 2013

Patronus #1

Wiem, że w zapowiedzi obiecałam Wam dzisiaj nowy rozdział. Niestety już wiem, że nie pojawi się on dziś. W nocy wylądowałam w ojczyźnie naszych bohaterów. Muszę się więc wprowadzić i zaaklimatyzować. Obiecuję, że nowy rozdział pojawi się nie później niż w poniedziałek :)