Monica
zeszła po schodach do Pokoju Wspólnego. Zauważyła, że Harry w
pośpiechu przechodzi przez dziurę za portretem Grubej Damy.
Ostrożnie ruszyła za nim, modląc się aby nikt nie dołączył się
do niej, myśląc, że zmierza w kierunku Wielkiej Sali. Przez chwilę
odetchnęła z ulgą, widząc Pottera kierującego się na wspaniałą
ucztę. Jednak nadzieja szybko zniknęła. Zatrzymała się na chwilę
w Sali Wejściowej, ukrywając się za jedną z nielicznie stojących
tam zbrój chyba z okresu średniowiecza. Bliznowaty rozglądał się
czy nikt nie widzi gdzie się udaje. Szybko zbiegł po schodach w
kierunku lochów Snape. Blackówna podążyła za nim, co raz
bardziej obawiając się tego co ma się stać. Nie wiedziała też
czy będzie się miała tam gdzie ukryć. W tym samym momencie
Stworek jakby czytając jej w myślach objął ją swoim czarem
zwodzącym.
Harry
denerwował się. Do głowy ciągle dobijała się mu myśl, że może
to jakiś głupi dowcip Draco. Nerwowo spoglądał na zegarek mając
nadzieję, że jego krewny się szybko pojawi. Przecież uczta pewnie
się już zaczęła. Stojąc tak w zamyśleniu oparty o ogromne
drewniane drzwi lochu usłyszał stukot obcasów na posadzce. W
świetle drgającej pochodni zobaczył wysokiego mężczyznę w
czarnej pelerynie.
***
Nareszcie
go poznam. Będę mógł zrealizować swoje plany. Moja krew. Moje
dziedzictwo. Tylko, żeby nikt nie wszedł nam w drogę. Tak długo
na to czekałem. Mam nadzieję, że Dumbledore dał się wmanewrować.
Jeszcze tylko parę kroków i cel będzie mój. Syriusz nigdy go nie
dostanie. On zawsze będzie Potterem nie Blackiem.
***
Dumbledore
siedział w swoim gabinecie. Opierał łokcie o wypolerowany blat
mahoniowego biurka. Stykając dwa palce na wysokości oczu myślał o
wszystkim czego się dziś dowiedział. Nie wiedział czemu, ale
wszystkie te wiadomości wydały mu się fałszywe. Nie mógł jednak
dopasować tego, do żadnego klucza. Drzwi jego gabinetu otworzyły
się z hukiem. Stanął w nich Syriusz Black. Jego długie czarne
włosy były związane jakąś gumką. Twarz miał wykrzywioną w
grymasie złości. Usiadł w jednym z foteli naprzeciwko dyrektora.
- Myślałem
o tym co mi napisałeś. Musimy mu powiedzieć zanim będzie za
późno- krzyknął Łapa.
- Nie
Syriuszu, nie możemy- Albus odpowiedział mu spokojnym głosem.
- Albusie
nie rozumiesz, on zabił moją ukochaną Kate. Teraz zabierze mi
syna- gość trząsł się ze złości.
- To
nie jest Twój syn z krwi i kości, pamiętaj o tym. Po za tym
doszły mnie słuchy, że Barty już nie przebywa w Hogsmeade-
Profesor starał się go uspokoić.
- Nawet
jeśli nie jest moim biologicznym synem to i tak nie pozwolę, by
ta czarna owca z rodu Potterów dotknęła chłopaka- zdawało się,
że nic nie zdoła go uspokoić.
- Ja
też tego nie chcę, dlatego śledzę jego każdy krok- właściciel
gabinetu, nie dzielił się z Wąchaczem swoimi obawami. Wiedział,
że na pewno go to nie uspokoi.
- A
teraz Syriuszu jeśli chcesz posiedź tu chwilę i się uspokój,
ja muszę udać się na ucztę. Dziś Noc Duchów. Chyba pamiętasz-
uśmiechnął się do niego i skierował się do wyjścia. Syriusz
siedział jednak niewzruszenie w fotelu. Coś mu się nie podobało
w zachowaniu jego byłego mentora. A poza tym ten dziań po raz
pierwszy miał spędzić sam. W tle odezwał się nagle głos jego
prapradziadka Fineas
Nigellus Black.
- Ja
bym mu nie wierzył, na 2 minuty przed Twoim pojawieniem nie był
tak spokojny- powiedział mu dziadek zadziornym głosem.
- Dyrektorze
informuj mnie o wszystkim co ma związek z Harrym, sam albo poprzez
inne portrety w domu- polecił mu Syriusz.
- Dla
wspaniałego i mężnego rodu Blacków wszystko- uśmiechnął się
z przekąsem. Syriusz podszedł do prostego kominka, który
zupełnie nie pasował do bogatego wystroju pokoju. Wyjął z
kieszeni pudełeczko z zielonym proszkiem, wrzucił garść w
płomienie. Stając pośrodku paleniska powiedział donośnym
głosem „Grimmauld
Place 12” i zniknął pozostawiając gabinet za sobą.
***
Ron
siedział już w Wielkiej Sali. Rozglądał się nerwowo szukając
swoich przyjaciół. Nie zwracał nawet uwagi na tak wyczekaną przez
niego złotą zastawę. Kiedy jadalnia zaczęła wypełniać się
uczniami był już poważnie zaniepokojony. Przecież Harry i Monica
nigdy nie ominęli by tak wspaniałej uczty jak dzisiaj. Jego bracia
opowiadali, że jest nawet lepsza niż ta w Boże Narodzenie. Drzwi
zatrzasnęły się za ostatnimi uczniami, a po nich ani śladu.
Wesley pomyślał, że może Granger znów odbiło i tym razem
zaatakowała nie tylko blondynkę ale też szatyna. Zobaczył ją
siedzącą kilka krzeseł dalej obok Percy'ego.
- Co
TY wariatko znów im zrobiłaś?- zaczął krzyczeć na Hermionę.
- O
co Ci do jasnej cholery chodzi?- dziewczyna spojrzała na Rudzielca
z zaskoczeniem.
- Mów
co zrobiłaś Monic i Harremu. Nie ma ich tutaj i wiem, że znów
Ty za tym stoisz- chłopak nie dbał o to, że wszyscy mu się
przyglądają.
- Nic
nikomu nie zrobiłam, nie wiem o co Wam wszystkim chodzi- wstała
patrząc ze złością na kolegę.
- Nie
udawaj idiotki, wtedy zaatakowałaś Monic, teraz pewnie znów to
zrobiłaś. Co teraz nie jesteś już zazdrosna o Malfoya tylko o
Pottera- darł się na nią rozpryskując wszędzie ślinę. Nie
zauważył nawet wejścia Dumbledora do sali. Ten zaś z niepokojem
obserwował tą scenę. Rozejrzał się po sali i nie zauważył
dwójki tak ważnych uczniów. Szybko skierował swoje kroki w
kierunku kłócących się.
- Nie
kocham się ani w debilu Draco ani w sławnym Harrym- Brązowowłosa
była już bliska płaczu, co trochę utemperowało atakującego.
- Co
tu się dzieje?- wtrącił się Dyrektor.
- Ronald
Wesley oskarża mnie o skrzywdzenie Monic Black i Harrego Pottera,
a ja naprawdę nic im nigdy nie zrobiłam- dziewczyna zaczęła już
płakać.
- Ronaldzie
czemu twierdzisz, że panienka Granger zaatakowała Twoich
przyjaciół- Dumbledore starał się być spokojny.
- Bo
ich tu nie ma a uczta zaczęła się 30 minut temu- odpowiedział
cicho obawiając się Profesora.
- Zaraz
ich poszukamy i wiedz, że Twoja koleżanka nie ma nic wspólnego z
ich zaginięciem- odwrócił się na pięcie i skinieniem palca
przywołał Severusa.
***
Mężczyzna
zbliżał się powoli do chłopaka. Kiedy podszedł bliżej
najbliższa lampa oświetliła jego twarz. Była pokryta siecią
delikatnych zmarszczek. Oczy zdawały się odległe. Miały kolor
niebiesko- zielony. Jego włosy były kruczoczarne, sterczące pod
każdym kątem jak Harremu. Nie nosił jednak okularów. Uśmiechnął
się delikatnie do siostrzeńca ukazując rząd lekko nierównych
pożółkłych zębów. Młody Potter nie miał wątpliwości, że z
nowo przybyły jest jego rodziną.
- Witaj
Harry, chyba nigdy Ci o mnie nie wspominano. Jestem Barty Potter.
Jestem bratem Twojego ojca- podał zaskoczonemu chłopakowi rękę.
- Nie,
zawsze myślałem, że mam tylko Dursleyów- Bliznowaty odwzajemnił
uścisk dłoni.
- Nie
pozwolono mi się Tobą zająć, ale teraz Ty możesz zdecydować
czy chcesz abym znów się Tobą zajął-spojrzał wyczekująco na
bratanka.
- Przepraszam
Pana ale nic o Panu nie wiem, więc jaką mam pewność, że jest
Pan tym za kogo się podaję- W Gryfonie wzbudziła się czujność.
- Po
pierwsze nie pan tylko Wujek albo Barty, a po drugie choć Ci
pokażę- złapał chłopaka za ramię, wciągnął do gabinetu
Snape. Wskoczył do kominka i zniknął wraz z Chłopcem Który
Przeżył.
Monica
i Stworek nie zdążyli zareagować, wszystko wydarzyło się tak
szybko. Kiedy skrzat ściągnął z nich zaklęcie zwodzące. Parę
sekund później po schodach wiodących do lochu zbiegli Dumbledore i
Severus. Zauważyli płaczącą dziewczynkę w towarzystwie jej
służącego.
- Co
Tu robisz i co się stało Black- Snape szarpnął ją za ramię,
okręcając w swoim kierunku.
- Severus
uspokój się- upomniał go Albus.
- Panie
Dyrektorze, ja śledziłam Harrego, bo dostał jakiś tajemniczy
list i nie chciał powiedzieć o nim prawdy. Pojawił się tu jakiś
człowiek. Przedstawił się jako jego wujek. Barty Potter. Złapał
go za rękę i zniknął w kominku pana Snape- wytłumaczyła
wszystko co stało się od rana. Łzy płynęły po jej policzkach.
- Stworku,
szybko donieś Syriuszowi co się stało. Niech zaraz pojawi się u
mnie- zwrócił się do skrzata domowego, a ten aportował się z
trzaskiem.
- A
Ty moja panno pójdziesz teraz do Skrzydła Szpitalnego, tam
spotkasz Ronalda Wesleya, ale nie mów mu na razie nic- dziewczynka
nie śmiała sprzeciwiać się woli dyrektora. Jednak śmiertelnie
martwiła się o swojego przyjaciela.
Barty kojarzy mi się z Crouchem, nie wiem dlaczego, heh. Mam do niego jakieś złe przeczucia? :o
OdpowiedzUsuń