***
Był 31 lipca, Syriusz Black jak co
roku tego dnia miał ogromne wyrzuty sumienia. Tego dnia urodziny
obchodził jego chrześniak, syn jego najlepszego przyjaciela Jamesa
Pottera. Przyjaciela, który wraz z żoną zginął w tragicznych
okolicznościach. Ich syn Harry przeżył. Syriusz jako ojciec
chrzestny chciał się nim zaopiekować, ale Dumbledore umieścił go
u siostry Lily, żony Jamesa. Harry nie wiedział, że oprócz ciotki
i wujka u których mieszkał ma jeszcze rodzinne. Rodzinę, która
mimo że nie widziała go 10 lat dalej go kocha.
Albus Dumbledore zabronił ujawniać
się Syriuszowi do momentu który sam Albus uzna za stosowny. Black
ciężko to zniósł wiedząc jakim człowiekiem jest siostra Lily,
Petunia. Wiedział, że Harry nie będzie wiedział nic o swoich
rodzicach, a także o tym kim jest i dlaczego jest tak ważny dla ich
świata.
Z zadumania wyrwała Syriusza córeczka
Monica, która właśnie wskoczyła mu na kolana. Jego córka była w
wieku Harrego i wiedział, że pewnie spotkają się w Hogwarcie,
może nawet będą w jednym domu tak jak kiedyś on i James.
-Tato o czym tak myślisz, że nawet nie dałeś mi buzi- zapytała nieśmiele Monica
-Tato o czym tak myślisz, że nawet nie dałeś mi buzi- zapytała nieśmiele Monica
-O Twoim kuzynie Harrym-
odpowiedział jej Syriusz całując swoją ukochaną córeczkę w
głowę. Jest tak podobna do swojej matki, pomyślał Syriusz.
Żona Syriusza, Kate zginęła 10 lat
temu, walcząc przeciwko zwolennikom Lorda Voldemorta. Syriusz do
dziś nie pogodził się z tym, że nie był wtedy w domu z Monicą.
Z drugiej strony, gdyby Monica się wtedy nie rozchorowała, poszedł
bym wtedy do pracy i ona też by zginęła. Tak jak Kate, James, Lily
i setki ludzi zabitych przez Lorda Voldemorta i jego popieprzonych
zwolenników.
Muszę się otrząsnąć, stwierdził w
myślach Syriusz.
-Co chcesz zjeść królewno, zanim
pójdziemy na wielkie zakupy- zapytał córkę patrząc w jej czarne
jak węgiel oczy.
-Czekoladowe żaby- zapiszczała
dziewczynka.
-Nie, nie jemy słodyczy na
śniadanie- upomniał ją z uśmiechem ojciec.
-No to tosta z miodem, chyba, że
to też jest dla Ciebie słodycz- powiedziała buntowniczo.
-Dobrze, dobrze dostaniesz tosta z
miodem- uśmiechnął się do niej.
Po zjedzonym śniadaniu Monica poszła
się przygotować do wyjścia a Syriusz znów pogrążył się w
myślach. Ciekawe czy Harry już wie, że jest jednym z nas; ta myśl
prześladowała go od kiedy otworzył oczy.
***
Syriusz i Monica znaleźli się na
ulicy pełnej sklepów z dziwnym wyposażeniem. Dziewczynka wyglądała
na niezwykle przejętą, trzymając się kurczowo rękawa ojca.
Rodzina skierowała się ku wielkiemu białemu budynkowi, nie
wiedząc, że 10 min wcześniej opuścił go Harry wraz z nowym
przyjacielem Hagridem. W tym budynku mieścił się bank. Bank, był
to jednak niezwykły. Właścicielami nie byli ludzie a gobliny. Małe
dość przebiegłe stworzenia. Bank większość swej powierzchni
zajmował pod ziemią. Był tam skrytki z pieniędzmi i innymi
kosztownościami ich właścicieli. Do skrytek można się było
dostać za pomocą małych wagoników. Właśnie do jednego z takich
wagoników wsiedli Syriusz i Monica. Blackowie w swoim świecie byli
arystokratycznym rodem, którego korzenie sięgają aż
średniowiecza, dlatego skrytki jego rodziny znajdowały, się w
najniższych i najlepiej strzeżonych partiach banku. Syriusz i jego
córka byli ostatnimi z rodu Blacków.
Po dobyciu funduszy Syriusz i Monica
wybrali się na zakup potrzebnych rzeczy do rozpoczęcia nauki w
Hogwarcie.
-Pokaż no mi tą listę od
starego Dumbiego, to znaczy profesora Dumbledora- powiedział
Syriusz wyciągając rękę do córki.
Monica z małej torebeczki wyjęła
wielką kopertę, z zielonym napisem
Szanowna Pani Monica Black
Czerwona Sypialnia
Grimmauld
Place 12
Londyn
Na
pierwszym pergaminie, zostało obwieszczone, że mała Monica została
przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Ale nie ten
pergamin interesował Syriusza. Gdy wyjmował kartkę z potrzebnymi
książkami oraz innymi sprzętami, zobaczył Hagrida. Obok Hagrida
szedł mały czarnowłosy chłopak, który tak przypominał swojego
ojca w tym wieku. Towarzysz Harrego delikatnie skinął głową na
przywitanie, a Monic pisnęła
-Tato, czy
to nie nasz Harry- skakała dookoła uradowana.
-Tak
kochanie- Syriusz patrzył za chłopakiem z bólem w spojrzeniu.
-To czemu
się nie przywitamy i powiemy mu, że jesteś jego drugim tatą-
spytała Monica patrząc za oddalającym się chłopcem
-Bo pan
Profesor jeszcze nam nie pozwoli- uciął temat ojciec
-A teraz
chodźmy na te zakupy- dodał po chwili Syriusz głaszcząc córkę
po blond włosach.
Syriusz
spojrzał na kartki, które wyjął z koperty i przeczytał
podekscytowanej dziewczynce
co będzie
potrzebować. Pierwsze swe kroki skierowali do sklepu Madame
Malkin,gdyż na czele listy górowały:
- Trzy komplety czarnych szat roboczych
- Czarną spiczastą tiarę
- Parę rękawic ochronnych
- Płacz zimowy czarny z srebrnymi zapinkami.
W sklepie
spotkali chłopca o tak samo jasnych włosach jak Monica, który
obrzucił ich wrogim spojrzeniem. Kiedy zakupili jej szaty udali się
do esów i floresów, czyli najlepszej księgarni w okolicy. Zakupili
tam wszystkie potrzebne podręczniki. Pozostała im do zakupu tylko
różdżka, więc skierowali swe kroki do Olivandera.
Sklep
Olivandera był długi i wąski. Na każdej wolnej powierzchni
znajdowały się podłużne pudełeczka. Gdy zadzwonili dzwonkiem
ukazał im się sędziwy pan z nienaturalnie wielkimi oczami.
-O Syriusz
Black, 12 cali wierzba, włókno z serca smoka; dobrze pamiętam-
zapytał znienacka Olivander
-Tak proszę
pana- Syriusz odruchowo ścisnął swoją różdżkę pod szatą.
-Ale widzę,
że dziś wyposażasz swoją córeczkę- uśmiechnął się do nich.
-Zgada się-
Ojciec odwzajemnił uśmiech.
-Niech no
Cię zmierzę- Olivander przywołał taśmę do siebie i zaczął
zbierać miarę z dziewczynki.
Po
dokonaniu pomiarów wyjął pudełeczko z pięknie lśniącą różdżką
-11 cali,
heban, włos z grzywy jednorożca- zwrócił się do Syriusza
podając różdżkę jego córce.
-No machnij
kochanie- zachęcił ją ojciec.
Gdy to
zrobiła z końca różdżki posypały się gwiazdki.
-No to mamy
różdżkę dla panienki- Olivander pogładził dziewczynkę po
włosach.
-Do
widzenia proszę pana- pożegnała się Monica wychodząc za ojcem.
Na ulicy
dziewczynka podała rączkę ojcu. Okręcili się wokół siebie i po
sekundzie znaleźli się z powrotem w zielonym salonie ich domu.
Przyznam, że dopiero zaczęłam czytać. Zapowiada się ciekawie. Zobaczymy co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńPomysł niby fajny, poprawność jako tako zachowana, ale styl dość niemrawy, że tak powiem. Tak jak poprzedniczka, radziłabym rozwinąć opisy, może przedłużyć wizytę u Ollivandera, np. żeby Monica wybrała złą różdżkę, narobiła hałasu albo coś. Myślę, że nie tylko Harry nie dostał odpowiedniej różdżki od razu :)
OdpowiedzUsuń