sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział VI

              Minęło kilka dni od napaści na Monicę, chłopcy nie odstępowali jej na krok. Byli przerażeni, że Wiewiórka mogła zaatakować ich przyjaciółkę. Wszyscy byli zdziwieni, że napastniczka zachowywała się tak jakby nic się nie wydarzyło w tą pamiętną sobotę. Starała się rozmawiać z innymi i była zaskoczona oschłym traktowaniem. Młoda Blackówna zauważyła, że Draco częściej na nią spogląda. Także dyrektor uważnie obserwował nowych uczniów.
              Pewnego wieczora w Pokoju Wspólnym pojawiło się ogłoszenie o pierwszych zajęciach nauki latania na miotle. Wywołało to szczególne podniecenie u uczniów, którzy wychowali się w rodzinach mugoli. Harry chętnie słuchał każdej opowieści Monic i Rona o ich doświadczeniach z miotłami. Ron z racji posiadania starszych braci grał z nimi często w quidditcha. Była to popularna gra czarodziejów, w którą grało się właśnie na miotłach. Monica znowu często latała z ojcem po ich małym podwórku w Londynie. Podobno odziedziczyła talent po matce Kate, która grała w drużynie Gryffindoru w swoich czasach szkolnych na pozycji ścigającej. Syriusz niestety nie był najlepszym graczem. Harry żałował, że tak mało wie o swoich rodzicach i nie może z takim zapałem opowiadać o swoich rodzicach, ale był ciekawy wszystkiego co wiązało się z rodzinami swoich przyjaciół.
      - Ron czym zajmują się Twoi rodzice? - zapytał rozmyślając czym zajmują się dorośli czarodzieje, bo na pewno nie są dyrektorami w fabryce świdrów jak jego wujek Vernon.
      - Moja mama zajmuje się domem, a tata pracuje w Ministerstwie Magii. W wydziale niewłaściwego użycia produktów mugoli- odpowiedział lekko się czerwieniąc wiedząc, że zajęcia jego rodziców nie są zbyt chwalebne.
      - A Twoi rodzice?- Harry zwrócił się do przyjaciółki.
      - Tata jest aurorem, czyli poluje na czarnoksiężników. A moja mama nie żyje, zabili ją śmierciożercy- w jej oczach zaszkliły się łzy, na wspomnienie o matce.
      - Przykro mi. A kim są śmierciożercy? - pytał dalej obejmując dziewczynę ramieniem by ją pocieszyć.
      - To byli poplecznicy Sam Wiesz Kogo. Byli groźni tak jak on. - opisał ich szybko Ron, by oszczędzić cierpienia kuzynce.
      - Czyli i Ty straciłaś kogoś przez tego … - oburzył się bliznowaty.
      - Tak- Monica oparła głowę o jego ramię. Hermiona widząc tą scenę szybko podniosła się z pobliskiej puffy i uciekła krętymi schodami do sypialni dziewczyn.
                                                                      ***
              Nadszedł dzień pierwszej lekcji latania. Wszyscy podekscytowani stawili się na boisku quidditcha. Ustawili się koło leżących na ziemi mioteł. Z drugiego końca stadionu nadeszli Ślizgoni, co spotkało się z oburzeniem Gryfonów. Pojawiła się pani Hooch. Zaczęła im tłumaczyć jak powinni obchodzić się ze sprzętem. Mieli wrażenie, że nie mówi o kiju do zamiatania tylko o koniach. Było czuć w niej wielką pasję do swojego „przedmiotu”. Kiedy zakończyła swój krótki wykład kazała ustawić się bokiem do miotły i krzyknąć „ do mnie”. Po boisku przetoczyło się echo ich głosów. Ku zdziwieniu Harrego jego miotła szybko znalazła się w jego dłoni. Monice też udało się za pierwszym razem. Ron niestety miał pewne problemy ze swoją miotłą. Potter nie wiedział, czy bardziej go cieszy fakt, że Draco dostał swoją miotłą w nos czy to, że miotła Hermiony przetoczyła się jakieś 50m. Dalej. Kiedy udało się już wszystkim przywołać miotły, mieli ich dosiąść i odbić się na parę metrów do góry. Niestety Neville, który był okropną ciamajdą wzniósł się na wysokość najniższej wieży zamku i spadł na ziemię. Kiedy pani Hooch udała się z nieszczęśnikiem do Skrzydła Szpitalnego, Draco zauważył żabę chłopca na ziemi obok miotły. Szybko do niej podbiegł i odleciał do góry. Harry nie zawahał się ani na sekundę. Podleciał do Malfoya, ale ten zdążył już spuścić żabę. Bliznowaty zanurkował za nią i na kilka metrów przed ziemią zdążył ją złapać. Gryfoni zaczęli gromko klaskać, jednak miny im zrzedły gdy zobaczyli biegnącą do nich profesor McGonagall, której usta były tak wąskie jak nigdy.
        - Potter do mnie, ale już- rozkazała mu. Chłopiec był wystraszony. Myślał, ze to jego ostatnie minuty w szkole i będzie musiał wrócić do swojej rodziny.
Ruszył niechętnie za swoją opiekunką z bijącym sercem. Reszta patrzyła za nimi, modląc się by dostał tylko jakąś naganę.
                                                                       ***
               Drzwi z Pokoju Wspólnego otworzyły się. Pojawił się w nich Harry z uśmiechem na twarzy. Jego przyjaciele odetchnęli z ulgą. Chłopak usiadł na czerwonej pufie zaraz obok Monic.
          - I co? masz szlaban?- zapytał Ron.
          - Nie, zostałem szukającym Gryffindoru. Do tego najmłodszym w tym stuleciu- uśmiechał się od ucha do ucha. Wesley i Black wytrzeszczali oczy ze zdumienia.
          - No, nie wierzę- Monica zanosiła się uroczym śmiechem, który przypominał świergot skowronka.
          - Ah i dowiedziałem się od Minerwy, że mój ojciec też nim był- dodał wyraźnie dumny z siebie i z tego, że dowiedział się czegoś o swoich rodzicach.
Do pokoju weszli bracia bliźniacy rudowłosego i pogratulowali mu dostania się do drużyny. Zdradzając mu, że sami też grają jako pałkarze.
          - Poszedłem więc do Izby Pamięci, by dowiedzieć się czegoś więcej i wiesz Monic co się okazało?- zapytał koleżanki.
         - Nie mam pojęcia- wpatrywała się w niego wyraźnie zainteresowana. W przeciwieństwie do Rona, która zaczął już grać w czarodziejskie szachy z pierwszakiem Deanem.
        - Twoja mama Kate grała w drużynie z moim tatą. Więc nasi rodzice musieli się znać- spojrzał na nią w nadziei, że może dowie się od jej ojca czegoś na temat swoich zmarłych rodzicieli.
       - Nie wiem, tata rzadko wspomina czasy szkolne. Ale mama była młodsza od taty, więc podejrzewam, że tata niezbyt dobrze ich znał- szybko wymyślała coś, choć przez chwilę miała ochotę powiedzieć mu całą prawdę.
       - Szkoda- Harry wyraźnie się zasmucił.
Monica odetchnęła z ulgą, że chyba nie będzie chciał kontynuować tego ciężkiego tematu. Co raz bardziej ciążył jej ten rodzinny sekret. Nadal obawiała się Hermiony, choć ta zachowywała się nadal jakby wydarzenia z korytarza nie miały miejsca. Nie wspomniała ani razu o tym, że odkryła ich sekret. Czyżby problem Granger został rozwiązany?


                                                              ***
             W gabinecie Dumbledora panował niezwykły zgiełk. Obrazy byłych dyrektorów przyglądały i przysłuchiwały wydarzeniom z nie ukrywaną ciekawością. Profesor krążył wokół swojego wielkiego i ciężkiego drewnianego biurka. Na żerdzi obok portretu prapradziadka Syriusza siedział piękny ptak, feniks. Nazywał się Feweks. W dwóch obitych skórą fotelach ustawionych przed biurkiem siedział Syriusz Black i Minerwa McGonagall, a w kącie czaił się Severus Snape. Albus wyglądał na bardzo poruszonego.
       - Wysłałem swoich zwiadowców w poszukiwaniu informacji o tym kto stoi za podżeganiem panny Granger- zaczął Dumbledore siadając na krześle za biurkiem.
       - Dowiedzieli się czegoś istotnego?- zapytał ojciec Monic
       - Niestety, tak jak się spodziewałem. To Barty Potter chce dotrzeć do swojego bratanka i sprawić, by znienawidził Ciebie- skierował swój wzrok na ciemnowłosego potomka Blacków.
      - Ten młody gnojek wyszedł z Azkabanu?- nie wierzył przyjaciel Jamesa, cały dygocąc ze złości.
      - Tak i chce odzyskać prawa do Harrego- rzekł ze smutkiem.
      - Nie dopuszczę do tego choćby to miała być ostatnia rzecz w moim życiu- krzyknął Syriusz zrywając się na nogi.
      - Nikt z nas tego nie chce. Dlatego musimy chronić naszą nadzieję- zakończył Albus.
      - Powiedzmy mu teraz i tak chciałbym zobaczyć swoją córkę- już ruszał do drzwi, gdy nagle odezwał się mistrz eliksirów.
     - Wiem, że zawsze byłeś głupi, ale żeby do tego stopnia? Nie możesz mu powiedzieć teraz i nie możesz zobaczyć swojej latorośli, która notabene jest bardziej podobna do Ciebie niż do Kate- zaśmiał się szyderczo
     - Nie będziesz mi mówił co mam robić- Syriusz mierzył już w swego szkolnego wroga.
     - Spokój- odezwał się wyraźnie zirytowany właściciel gabinetu.
Nieprzyjaciele tylko mierzyli się wzrokiem. Obojgu nie podobało się, że muszą współpracować w tak delikatnej sprawie.

2 komentarze:

  1. Według mnie ten sekret moze sie wkrótce ujawnić gdyż, Harry znajduje coraz więcej okazji by dowiedzieć się całej prawdy. Ciekawi mnie jaką rolę odegra w twoim opowiadaniu Hermiona, czy zalezie bohaterom za skórę, czy nie ;) Kolejny świetny rozdział, a ja już czekam na kolejny ;D
    without-magic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak Draco i ta Monica...
    No nic czekam na następny, życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń