czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział V

          Monica wpatrywała się z przerażeniem w dziewczynę, która celowała w nią różdżką. Korytarz był ciemny i ponury. Błyszczały tylko oczy Hermiony. Słychać było tylko ich przyspieszone oddechy.
      - Co Ty robisz?- spytała drżącym głosem dziewczyna.
      - Chce Cię powstrzymać- Granger dalej celowała prosto w nią.
      - Ale przed czym?- Monica wiedziała, że im dłużej będą rozmawiać tym więcej czasu miała by wymyślić jakąś drogę ucieczki.
      - Przed zranieniem Harrego- wykrzyczała jej przeciwniczka.
      - Nie wiem o czy Ty mówisz- wysyczała dziewczynka.
      - Wiem wszystko, sprawdziłam Twoją tajemnicę. Jesteś zła Ty i Twój ojciec- Hermiona nadal krzyczała.
      - Jak śmiesz mówić tak o mojej rodzinie- młoda Blackówna sama sięgnęła za pazuchę, bo nie znosiła gdy ktoś obrażał jej rodzinę.
      - Będę mówić co mi się podoba, nigdy go nie skrzywdzisz. Nie tkniesz go- już podnosiła różdżkę by ugodzić blondynkę ale z drugiej strony usłyszała znajomy głos, którego się tu nie spodziewała.
      - Drętwota- zasyczał miękki, męski głos. Rozbłysło czerwone światło i szatynka upadła na ziemię. Monica zsunęła się na ziemie cała się trzęsąc.
          Z mroku wyłoniła się przystojna twarz blondyna, który podał jej rękę. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że jej wybawcą okazał się Draco.
      - Nic Ci się nie stało?- zapytał pomagając podnieść się jej z ziemi.
      - Nie, ale to dzięki Tobie- delikatnie się zarumieniła i szybko puściła jego rękę.
      - Nie ma sprawy- Malfoy obrócił się już na pięcie by odejść.
      - Czemu mi pomogłeś, przecież nienawidzisz mnie i mojej rodziny?- zawołała za nim.
      - Twoja rodzina to i moja rodzina. Nie pozwolę by jakaś mugolaczka atakowała czystą krew- odpowiedział jej co wywołało w niej wielkie zdziwienie. W końcu Draco nigdy nie przyznawał się do ich pokrewieństwa. A był przecież jej bliższą rodziną niż Ron czy Fred.
      - Ok- nie wiedziała co mu odpowiedzieć, dlatego sama postanowiła odejść bo poczuła dziwne palenie w żołądku.
           Skierowała swoje kroki do gabinetu profesor McGonagall. Zapukała w drewniane drzwi ozdobionych ładną kołatką w kształcie głowy lwa. Usłyszawszy zgodę na wejście. Nieśmiało otworzyła drzwi. Weszła do pokoju bardzo minimalistycznie wyposażonego. Pod oknem stało ciężkie biurko. Na ścianach było kilka portretów, jak podejrzewała dziewczynka byli krewnymi pani profesor. Każdy miał jakąś cechę wyglądu nauczycielki. Sama właścicielka gabinetu siedziała w pięknie zdobionym fotelu w kolorze czerwonym ogrzewając nogi w blasku kominka.
      - W czym mogę pomóc, panno Black?- zapytała ją, przyglądając się przenikliwym wzrokiem
      - Hermiona Granger właśnie próbowała mi zaatakować w korytarzu za tym gobelinem z małymi dziećmi- przedstawiła swój problem.
     - Panna Granger, to nie możliwe- oczy nauczycielki zabłysły niespotykanym blaskiem.
     - Może Pani zapytać Malfoya, on tam był i mi pomógł, gdyby nie on nie stała bym teraz przed panią- w jej czarnych oczach zaszkliły się łzy.
     - Nie wierze, że ta mądra dziewczynka byłaby do tego zdolna- teraz i profesor się trzęsła.
     - Ona jest szalona, krzyczała, że nie pozwoli skrzywdzić Harrego, że moja rodzina jest zła. Draco ją oszołomił i leży tam gdzie chciała mnie zaatakować- Monica wytłumaczyła co się wydarzyło w zamkowym korytarzu.
    - Zajmę się tym, a Ty jeśli nie potrzebujesz pomocy pani Pomfrey wróć do wieży- wygoniła ją z gabinetu a sama pobiegła w miejsce ataku.
        Dziewczyna pobiegła ile sił w nogach do Pokoju Wspólnego. Ucieszyła się kiedy zobaczyła przed sobą portret Grubej Damy. Podała jej hasło i weszła do przytulnego okrągłego pokoju. W kominku przyjemnie trzaskał ogień. Przy stolikach na małych pufach siedzieli mieszkańcy domu, odrabiając pracę domowe, rozmawiając lub bawiąc się. Rozejrzała się po pokoju. Znalazła Harrego i Rona siedzących w towarzystwie Freda i Georga. Szybko do nich podeszła i z radością usiadła na wolnej pufie obok przyjaciół. Chłopcy nie zdążyli się nawet zapytać gdzie się podziewała, kiedy uciekła z obiadu, gdyż pojawił się przy niej Stworek. Harry przeraził się na jego widok, nigdy nie widział takiego stwora. Skrzat domowy miał długie spiczaste uszy i podobny nos. Na głowie miał kępkę siwych włosów. Przyodziany był w poszewkę z herbem rodowym Blacków.
      - Pan przysyła Stworka, Pan chce wiedzieć czy panience nic nie jest- powiedział gburowatym głosem
      - Nie. Już wszystko w porządku, powiedz tacie, że Draco mi pomógł i niech się nie martwi- odpowiedziała mu.
      - Dobrze, panienka niech dba o siebie i nie zadaje się z tą mugolaczką- ukłonił się głęboko i aportował z głośnym trzaskiem.
        Chłopcy spojrzeli na nią z przerażeniem. Nie wiedzieli czy mogą się jej zapytać co się stało, kim jest ta mugolaczka i czemu Malfoy jej pomógł.

                                                               ***

                  Zesztywniałe ciało Hermiony przeniesiono do Skrzydła Szpitalnego. Dumbledore machnął różdżką i dziewczyna otworzyła oczy. Była zdziwiona czemu znalazła się pod opieką pani Pomfrey. Przecież już miała rzucić klątwe na tą blond włosom idiotkę, która dla niej była gorsza niż Pansy ze Slytherinu. Kto ją powalił na ziemię? Kto jej pomógł? Kto też chce krzywdy Harrego? Myśli przebiegały przez jej głowę gdy nagle wyparowały i opadała w powolny sen.
      - Musiałem wyczyścić jej część pamięci. Za dużo już wiedziała- powiedział, ze smutkiem dyrektor.
      - Ale skąd ona sobie ubzdurała, że Syriusz jest groźny dla Pottera?- zapytała z zatroskaniem opiekunka gryfonów.
      - Ktoś podsuwał jej tylko wybrane materiały. Myślę, że to nie koniec naszych problemów. Ta osoba się dopiero rozkręca- oczy Albusa posmutniały za jego okularami połówkami. A na twarzy ukrytej pod długą siwą brodą malowało się zatroskanie.
      - Kto chce coś przez to osiągnąć?- McGonagall zrobiła przerażoną minę na myśl, że jej uczniom grozi niebezpieczeństwo.
     - Ten kto zawsze- Dumbledore nieświadomie zacisnął ręce na poręczy białego szpitalnego łóżka. Siedzieli przez chwilę w ciszy. Słuchając miarowego oddechu Gryfonki. Po kilku minutach rozeszli się do swoich zadań, zostawiając dziewczynę samą. Nie świadomą, że właśnie przez jej gorący temperament pokrzyżowała komuś plany.




--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ogłoszenie parafialne:
Ocenę bloga możecie przeczytać tutaj http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/

3 komentarze:

  1. Dla Draco ta Monica jak rodzina, tak? No i dobrze, mam nadzieję, że nic więcej. Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o związki będę tu unikać oczywistego paringu bo uważam, że nasi bohaterzy są na to jeszcze za młodzi. W końcu mają po 11 lat :) a następny rozdział jest już w tworzeniu :)

      Usuń
  2. wspaniały rozdział! ♥ z niecierpliwością czekam na więcej! ;3
    zapraszam do siebie. do wyrażania opinii w komentarzach i obserwowania ;) http://forever-hyhy.blogspot.com/
    pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń