środa, 19 czerwca 2013

Rozdział II

 Pierwszy września przyszedł zdecydowanie za szybko dla Syriusza. Obawiał się tego dnia, że nie będzie w stanie rozstać się z ukochaną córeczką, aż do grudnia. Wiedział jednak, że dla niej będzie lepiej jeśli będzie się uczyć wśród rówieśników w Hogwarcie, niż z nim w domu. Wiedział także, że dzięki temu będzie mógł wrócić do pracy na pełny etat w ministerstwie.
Delikatnie na placach wszedł do pokoju córki i zaczął budzić swojego małego śpiocha. Otworzyła leniwie swoje czarne oczka i spojrzała na niego.
          -Chodź musisz wstawać, za 3 godziny będziesz w drodze do szkoły- wziął córkę na ręce i zaniósł do kuchni. 
Stworek, skrzat domowy przygotował już śniadanie dla nich i zaczął pakować dziewczynkę do szkoły.
Dobrze, że mam Stworka, będzie mógł czasem wpaść do Hogwartu sprawdzić co u niej; pomyślał Syriusz przygotowując sukienkę córce. Chciał by wyglądała jak najlepiej kiedy spotka nowych kolegów. Bał się jednak, że wielu onieśmieli jej pochodzenie. W końcu jej prapradziadek był dyrektorem szkoły. Spojrzał na córkę i zobaczył, że ona też jest jakaś nie swoja. Jadła cicho swoje śniadanie, choć zwykle buzia jej się nie zamykała.
        -Córeczko co jest- zapytał biorąc ją znów na ręce
        -Bo ja się boję tato, że jak mnie nie będzie to stanie Ci się coś tak jak mamie- łzy napłynęły do jej dziecięcych oczu.
        -Nie bój się, złych ludzi już nie ma- otarł łzy córce, starając się ukryć własne wzruszenie
        -A poza tym tato będę bardzo tęsknić, bo nikt mnie rano na śniadanie nie zniesie- dalej delikatnie płakała.
       -Nie martw się, szybko zapomnisz o tym bawiąc się i ucząc z kolegami- ucałował ją w policzek i usiadł z nią na kolanach.
Siedzieli tak godzinę w milczeniu przytulając się. Dopiero Stworek wyrwał ich z tego wzruszającego dla obojga momentu.
        -Panie musicie uciekać, już 10.20 pociąg za niedługo- wpadł do pokoju trzymając stary zegar w ręce.
Syriusz spojrzał z przerażeniem na zegarek. Szybko kazał się córeczce ubrać. Gdy tylko upewnił się, że jako tako wyglądają. Złapał córkę za rękę i wybiegł z domu ciągnąc jej kufer za sobą. Dotarli na dworzec King Cross o 11.10, mieli 20 min do odjazdu pociągu.
        -Tato a jak dostaniemy się na peron- zapytała Monica tatę
        -Oprzemy się o tamtą barierkę- wskazał palcem na barierkę oddzielającą peron 10 i 9.
Gdy tylko to zrobili znaleźli się na peronie przy którym stał staroświecki parowóz. Syriusz dostrzegł w oddali swoje kuzynostwo Molly i Artura Wesleyów wraz z grupką ich dzieci.
        -Witajcie- przywitał ich, a Monica zaczęła biegać razem ze swoimi kuzynami
        -Witaj Syriuszu, zgadnij kto nas zapytał o to jak tu wejść- zagaiła Molly.
        -Harry?-zapytał
        -Tak i był przerażony- odpowiedziała mu.
        -Ważne by dzieci się nie wygadały- dodał Artur.
        -Monica, Fred, George, Ron i Ty także Percy choć o Ciebie najmniej się boję. Harry nie może się dowiedzieć, że Monica jest jego kuzynką rozumiecie- poinstruował ich Syriusz.
        -Oczywiście- powiedzieli szybko.
        -No to bawcie się dobrze, i pamiętaj córeczko pisać do mnie często bo inaczej wyśle Stworka na zwiady- ucałował córkę Syriusz, pomachał także wszystkim Wesleyą.
Dzieci wbiegły do pociągu i pomachały rodzicom przez okna.
Pociąg powoli ruszył swoje tłoki i z mozołem ruszył z peronu. Monica wraz z Ronem, który także miał 11 lat szybko znaleźli wolny przedział. Kiedy rozsiedli się wygodnie drzwi przedziału otwarły się.
        -Przepraszam czy tu jest wolne?- zapytał nieśmiało kruczoczarny chłopak z pękniętymi okularami.
        -Tak oczywiście- odpowiedziała mu z uśmiechem Monica, ubiegając tym samym Rona, który tylko ruszał ustami.
        -Jestem Monica, Monica Black- podała mu rękę na powitanie.
        -Harry Potter- przedstawił się nieśmiele, na co Ron zaczął jeszcze bardziej machać ustami.
        -A to jest Ron Wesley- przedstawiła go Monica dusząc się ze śmiechu.
        -Mam nadzieje, że nie będę Wam przeszkadzać bąknął Harry nieśmiale.
        -Ależ skąd- uśmiechnęła się.
        -A Ty Ron ogarnij się bo zaraz pójdę po Twoich braci- szturchnęła kuzyna w bok.
        -To Wy się chyba dłużej znacie, ja tu nikogo nie znam- Harry zwiesił smętnie głowę
        -Nie martw się mnóstwo ludzi nie zna tu nikogo- Ron nagle odzyskał głos.
        -A my jesteśmy dalekimi kuzynami i dlatego się znamy- dodała Monica.
        -Ah czyli jesteście z tych wielkich czarodziejskich rodów- oblał się rumieńcem Harry.
        -Ród Blacków na pewno jest wielki i potężny, ale nie Wesleyowie- rzucił z przekąsem Ron.
        -Przypominam Ci, że Wesleyowie też wywodzą się od Blacków- oburzyła się Monica.
        -No ale Ty chłopie też jesteś z czarodziejskiej rodziny. Twoi rodzice też skończyli Hogwart- uśmiechnął się Ron.
        -Skąd Wy to wiecie?- zdziwił się Harry.
        -Stary, każde dziecko wie kim jesteś i kim byli Twoi rodzice- dodał Ron.
        -Tylko dlatego, że jakiś czarownik zabił mi rodziców?- Harry wybrzuszał oczy to na Rona to na Monice.
        -Nie jakiś, tylko najpotężniejszy- upomniał go Ron
Monica zamyśliła się czy powiedzieć Harremu, że jej mama też zginęła z jego rąk. Ale pomyślała, że w Hogwarcie będzie mnóstwo osób, którym też kogoś zabito.
Nagle drzwi przedziału otworzyły się. Ukazała się w nich dziewczyna z burzą kasztanowych włosów na głowie. Towarzyszył jej zlękniony pucułowaty chłopiec.
         -Cześć jestem Hermiona Granger, a to Neville Longbottom- przedstawiła się. - Nie wiedzieliście tu może ropuchy, bo Neville swoją zgubił- dodała.
         -Nie, niestety- uśmiechnął się do niej Harry.
         -Ja wiem kim jesteś. Jesteś Harry Potter. Przeczytałam o Tobie wszystko w książkach o XX wiecznym czarnoksięstwie- ekscytowała się nowo poznana dziewczyna.
         -Eee, no to spoko- Harry nie wiedział co odpowiedzieć.
         -Boże jakby o mnie pisali znalazłabym wszystko- popatrzyła na nich z wyższością. - A Wy ja się nazywacie- zwróciła się do Rona i Monic.
        -Ja jestem Ron Wesley a to Monica Black- przedstawił ich rudowłosy chłopak. Dziewczyna jednak nie mogła ich wpasować w żadną książkę więc tylko zmierzyła ich wzrokiem.
        -No to my idziemy- Hermiona złapała Nevilla za rękę i oddalili się w poszukiwaniu ropuchy.
Kiedy tylko opuścili ich przedział cała trójka wybuchnęła śmiechem, myśląc o wywyższającym się zachowaniu nowo poznanej koleżanki.
Pociąg zaczął zwalniać, dlatego rozpoczęli przebierać się w szkolne szaty. Zatrzymali się na małej ciemnej stacji. Z daleka zobaczyli olbrzyma wołającego – pirwszoroczni do mnie proszę.-
Harry uradowany podbiegł do swojego olbrzymiego przyjaciela.
        -Witaj Hagridzie- podał mu rękę.
        -Witaj Harry, czas dostać się do zamku- wielkolud zagarnął pierwszaków do małych łódeczek, by tradycyjnie przeprawili się przez jezioro do Hogwartu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz